Długo przygotowywana wyprawa do Nepalu okazała się rekordowa pod wieloma względami. W Nepalu spędziliśmy całe dwa tygodnie, w tym 10 dni na samej rzece. Pokonaliśmy wiele kilometrów różnymi środkami transportu, musieliśmy wdrapywać się na wysokość niemalże 2500 m.n.p.m. aby spłynąć w dół dzikiej rzeki łowiąc mitycznego Goldem Masher - rybę, która występuje tylko w rzekach u podnóża Himalajów. Ale od początku.
 |
Golden Masher |
 |
Aby dostać się do Nepalu i jego stolicy musieliśmy najpierw pokonać Półwysep Arabski |
 |
Już w Nepalu. |
 |
Po podróży nareszcie normalne, nie samolotowe jedzenie. Furorę robiły momo - tutejsze pierożki |
 |
Rano pakujemy się na lotnisko, aby polecieć dalej. |
 |
Jak niby miałyby nazywać się nasze linie lotnicze jak nie Yeti Airlines ? |
 |
Wsiadamy, nie wymaga komentarza. |
 |
Jak widać jesteśmy pod nie tylko fachową ale i piękną opieką. |
 |
Oto wnętrze naszego busa, w którym spędzimy 11 godzin jadąc nad rzekę i wspinając się na wysokość prawie 2500 m. Co do wystroju kabiny to zastanawiam się czy swojego auta tak nie wystroję. Czekam na opinię w tej sprawie. |
 |
Miejscowa restauracja, w której zjedliśmy miejscowy posiłek. To był mój pomysł, ale chyba nie najlepszy w życiu. |
 |
Serpentyny, a po boku setki metrów przepaści. Ale jak się powie "A" to trzeba dalej. |
 |
Zachód słońca robiony z drogi i z ręki na wysokości ponad 2000 m Dalej drogę pokonywaliśmy w nocy. |
 |
Do obozu dojechaliśmy w nocy, a tak wyglądał pierwszy poranek nad rzeką. |
 |
Poranna kawa, powoli budzimy się do życia. |
 |
Przygotowujemy się do spływu. |
 |
A tutaj już zwarci i gotowi. |
 |
Pierwszy kontakt z tutejszą fauną. |
 |
Pierwszy obóz i takie okoliczności przyrody. |
 |
Są też pierwsze rzuty. |
 |
Tadzio - jak zwykle gdzieś właził. Wspaniały kompan w każdej wyprawie. |
 |
Niektórzy woleli zostać bliżej kuchni. Swoją drogą, popcorn na dzikiej rzece? Tego się nie spodziewałem. |
 |
Widoki i kolor wody są tutaj niepowtarzalne. |
 |
A może grzanki? Proszę bardzo. |
 |
Trudno jest nie nacisnąć migawki, gdy wokół takie cuda. |
 |
Postanowiliśmy zaznaczyć naszą obecność na nepalskiej ziemi. |
 |
Takich pocztówkowych widoków jest tutaj bez liku. |
 |
I następny, ale co nie fotografować? |
 |
Mr. Kalu - kapitalny chłopak, który nie tylko miał nas ratować w razie jakiegoś zdarzenie podczas raftingu ale też uwalniał nasze przynęty i grał na flecie, nawet w kajaku. |
 |
Zaczął padać niewielki deszczyk. Piotrek wyjął pelerynę, szkoda, że patriotycznej zapomniał. |
 |
Kolejny obóz. |
 |
Kolejne rzuty. Niestety jeszcze bez rezultatów. I chociaż wiedzieliśmy, że to trudna ryba i trzeba ją "wyrzucać" no to wreszcie mogłoby się coś uczepić. |
 |
Przy ognisku, przy ognisku... |
 |
Wspaniałości na naszym stole... |
 |
Nareszcie wyniki |
 |
Mijamy wiele wiosek, w których jakby czas się zatrzymał. |
 |
Te wioski to najczęściej jedna lub dwie chałupki. |
 |
Dumny łowca ze swoją zdobyczą. |
 |
Jest i kolejna rybka. |
 |
Chleb codzienny... |
 |
Dłubankom przez rzekę, kozy, kura i żona. |
 |
Jedyny sklep w okolicy od kilku dni. Przyszliśmy aby kupić tam kurę na obiad, oczywiście żywą. Tym razem w rolę sprzedawcy wciela się Zbyszek. |
 |
Piotrek z właścicielem sklepu. Nie wiem czy to wpłynęło na cenę kury ale kupiliśmy dwie. |
 |
Sklepik, sklepowa i jak zwykle cudowne nepalskie dzieci. |
 |
Negocjacje o kury w toku. |
 |
I szczęśliwi nabywcy drobiu. |
 |
Jak ktoś myśli, że to jest to co myśli, to to jest właśnie to. |
 |
W nocy wiało jak diabli i trochę nam się nakurzyło w namiocie. |
 |
Z rana znowu przenosiny na inne miejsce, codzienny rytuał. |
 |
Taka dłubanka, takie wiosło i taki wioślarz. |
 |
Wybaczcie że w gaciach ale po kąpieli postanowiłem jeb..ć jeszcze parę razy i zobaczcie. |
 |
Co tu opisywać, obóz jak obóz. |
 |
Czy to nie przesada? Całować rybę i to jeszcze we wodzie? |
 |
Chłopaki jak zwykle się popisali. Makaron z warzywami, pierożki z wegetariańskim nadzieniem, do tego smażone bakłażany. A obiecywałem sobie że schudnę... |
 |
Nocna iluminacja przy naszych namiotach wygląda uroczo. |
 |
Goldem Masher - ryba rzadka, piękna i do tego niesamowicie waleczna. |
 |
To nie są spokojne rzeczki. Wielokrotnie byliśmy mokrzy od stóp do głów, raz zawiśliśmy na skale ale wtedy nie było czasu na robienie zdjęć. |
 |
Kolejna wizyta we wiosce i tym razem też chodzi o kurę. Okazało się, że jest tylko kogut ale jak się dowiedział, że chcemy go kupić uciekł gdzie pieprz rośnie, czyli chyba niedaleko. No cóż, mam nadzieję, że żyje do dzisiaj. |
 |
Tutaj czas się zatrzymał. |
 |
Z tej samej wioski. |
 |
Na dole żyją zwierzęta, a na górze ludzie. |
 |
Dzieci zawsze nas witały. Jeszce nie było ich widać, ale z daleka było słychać właśnie dzieci. |
 |
Małe złotko ale cieszy. |
 |
Krajobraz zaczyna się zmieniać. |
 |
Piotrek z ciotką ze strony stryjecznej babki. |
 |
Zbyszek pomaga przy pieczeniu roti. |
 |
Przed sklepem. Tym razem nie kupujemy kury. |
 |
Kupujemy ziemniaki. |
 |
I suszoną rybę. |
 |
Kończy się dzień. |
 |
Sprawdzamy przejście przed kolejną kataraktą. |
 |
Szykuje się niezła zabawa, ale innej drogi nie mamy. |
 |
Złoto późnym wieczorem. |
 |
Co chwila coś nas zaskakuje, tym razem zamek z piasku. |
 |
I znowu coś innego. |
 |
Tutaj byliśmy. |
 |
Kolejna wioska, tym razem większa, czuć, że zbliżamy się do cywilizacji. |
 |
Most jak most. |
 |
Dzieciaki, zawsze staraliśmy je czymś obdarować, najczęściej były to słodycze i zupki błyskawiczne z makaronem, które tutaj dzieciaki uwielbiają jeść na sucho. |
 |
Im bliżej cywilizacji, tym dzieciaków więcej. |
 |
Płyniemy, płyniemy. |
 |
Spotkanie na wodzie z Tadkiem i Piotrkiem. |
 |
Dłubankowa stocznia. |
 |
Tutejszy transport rzeczny. |
 |
Bawoły wodne. |
 |
Pożegnalne zdjęcie z dzieciakami. |
 |
Pylony tego mostu oznaczają koniec naszej tułaczki. |
 |
Graty i my czekamy na transport. |
 |
Powrót do cywilizacji, normalna restauracja, chociaż szkoda nam tego co tam zostawiliśmy. |
 |
Gdzieś daleko widziane z iluminatora samolotu, za mgłą majaczą szczyty Himalajów. Wracamy do Katmandu. |
 |
Dzień po powrocie poświęciliśmy na zwiedzanie stolicy Nepalu. Największa stupa Bodnath, jedno z najświętszych miejsc Buddyzmu. |
 |
Te młynki modlitewne robią wrażenie. Sam też zakręciłem na dobrą wróżbę. |
 |
Tanka - malowidła religijne. Każde z nich opowiada jakąś historię związaną z buddyzmem, pełne znaków i symboli, malowane z wielkim pietyzmem, czasami również złotem. |
 |
Jarmark nieopodal hinduistycznej świątyni. NIe tylko na Jasnej Górze sprzedają paciorki, to jak widać cecha uniwersalna. |
 |
Jak świątynia hinduistyczna to nie może zabraknąć świętej krowy. Ta akurat włazi po schodach na górę. |
 |
Baba - czyli święty mąż. |
 |
Świątynia Pashupati - jedno z najświętszych miejsc hinduizmu. Położona nad świętą rzeką Bagmati. To także miejsce kremacji. |
 |
Patan - dawna stolica Nepalu, trochę jednak widać zniszczenia po trzęsieniu ale widać też że się odbudowuje. |
 |
Świątynia małp. Nie róbcie tego błędu co ja i nie karmcie tych diabłów. Napadną na Was jak na mnie. |
 |
Świątynia małp. |
Zakupy w Nepalu to odrębny temat. Jest to jedno z tych miejsc na świecie, gdzie na każdym kroku znajdujemy coś, co chcielibyśmy kupić. Nie zawsze to niestety rozsądne ale pokus jest tutaj naprawdę wiele.
 |
Od bawolich rogów |
 |
Po znacznie tańsze paciorki i korale. |
 |
Wspomniane już tanka. |
 |
Miejscowe skrzypeczki i basy. |
 |
Grające misy. |
 |
A może suszone ryby, no może jednak nie. |