Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tajga. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tajga. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 3 października 2017

Rosja - wyprawy wędkarskie w głąb Rosji. Syberia, Jakucja, Dalnyj Wastok.



Wyprawa na rzekę Kamiennyj Dubczes - Syberia
Od kiedy po raz pierwszy zdecydowałem się wyruszyć do Rosji na ryby, można powiedzieć, że zakochałem się w tym kraju od pierwszego wejrzenia. Miłość ta trwa do dzisiaj, a jak wiemy uczucie to bywa ślepe, pewnie, gdybym patrzył na to poprzez pryzmat obecnej polityki mój ogląd sprawy powinien być inny, ale ja tam nie spotkałem się nigdy z polityką, która mogłaby mieć wpływ na mój pobyt tam, wyjazd, czy cokolwiek. Rosjanie oczywiście narzekają na polityków w takim samym stopniu jak my to robimy i pewnie tak samo mają powody do tego. Tutaj przypomina mi się zdanie wygłoszone na konferencji prasowej prowadzonej z kosmosu przez jednego z amerykańskich kosmonautów będącego na stacji kosmicznej MIR razem z Rosjanami, na pytanie dziennikarza: „Jak dogadujecie się z Rosjanami, bo nasi politycy nie bardzo mogą się dogadać?” Kosmonauta odparł: „Dogadujemy się znakomicie, a co do polityków, to myślę, że gdyby ich wysłać w kosmos, dogadali by się bardzo szybko”. I na tym zakończmy rozważania na temat wzajemnej polityki, nie mamy na nią ani wpływu, ani nie rozwiążemy tego Matrixu. Chciałbym natomiast nieco przybliżyć to, jak z mojej perspektywy wygląda „moja” Rosja, do której tak lubię wracać.
Lotnisko Chabarowsk
Podczas wyjazdów pierwszym punktem jest zawsze Moskwa. Stolica Rosji,  jest ona w zasadzie zawsze portem tranzytowym w moich podróżach na wschód, wielkie lotnisko Szeremietewo, to moloch jakich wiele na świecie, z którego odlatują samoloty w różne rejony świata oraz te wewnętrzne w rożne rejony Rosji. To właśnie wewnętrzny, bardzo rozbudowany transport lotniczy, powoduje, że w zasadzie bez kłopotu możemy przemieszczać się w najdalsze rejony Rosji. To z Moskwy odlatują samoloty do wszystkich głównych rosyjskich miast, ale to oczywiście początek naszej podróży. Wiele zmieniło się w komunikacji lotniczej w Rosji. Większość taboru lotniczego na tych głównych liniach to współczesne Boeingi i Airbusy, zamiast dawno już wycofanych IŁ-ów czy Antków, te latają jeszcze na liniach lokalnych, których tutaj wiele. Na lotnisku w Moskwie obowiązują dwa języki: oczywiście rosyjski, ale bez problemu w zasadzie znajdziemy pomoc w języku angielskim. Podczas transferu jest zazwyczaj czas , aby się posilić (na lotach z Polski do Moskwy dostaniemy tylko skromną przekąskę). Ja, zazwyczaj gdziekolwiek jestem, szukam lokalnych smaków i potraw, dla takich osób polecam wprawdzie sieciówkę ale z rosyjskim zacięciem: „Крошка картошка”  (kroszka kartoszka) czyli po naszemu po prostu kawałek ziemniaka. Podstawowym daniem tam jest właśnie pieczony ziemniak razem ze skórką, podawany z rożnymi dodatkami np. ze śledziem w śmietanowym sosie, dla mnie pycha, sam ziemniak podany na tacce pieczony ze skórką, zapachem i smakiem przypomina te pieczone na ognisku, a śledzik to nie nasz matias tylko zwyczajny moczony śledź.
Stary budynek lotniska w Turuchańsku - już nieczynny
Po posiłku i odprawie granicznej, która zazwyczaj przebiega dosyć sprawnie, bo nie trzeba już wypełniać  żadnych typowych w tych miejscach deklaracji, oprócz stempla wjazdowego w paszporcie dostajemy też małą karteczkę, która jest o tyle ważna, że żądają jej od nas przy meldunku w hotelu, ale także przy wyjeździe na granicy. Po dokonaniu odprawy udajemy się na swoje stanowisko na samolot i tutaj w zależności od kierunku jaki obierzemy mamy do przelecenia np. cztery w wypadku Krasnojarska lub nawet siedem czy osiem stref czasowych w wypadku dalszych kierunków na wschód, bo Krasnojarsk to dopiero środkowa Rosja jest. Ogrom i odległości w Rosji dla nas są czasami niewyobrażalne, tam odległość powiedzmy 200 km to naprawdę niewiele, a odległości pomiędzy sąsiednimi dużymi miastami sięgają czasami tysiąca i więcej kilometrów. Zatem musimy przygotować się na około cztery i pół godziny lotu do środkowej Rosji lub siedem, osiem godzin jeżeli lecimy na „Dalnyj Wastok” czyli daleki wschód i to wszystko nad Rosją. Sami Rosjanie mówią, że im dalej na wschód od Moskwy tym lepsi ludzie. Byłem i w Moskwie i na „Dalnym Wastokie” i tak naprawdę nigdzie nie spotkałem złych ludzi, może za wyjątkiem naciągaczy taksówkarzy, lub paru typków, którzy chcieli sprzedać mi coś po „okazyjnej” cenie ale takich spotyka się na całym świecie.
Odlatujemy - kierunek Turuchanskij Rajon
Po wylocie z Moskwy, w zasadzie możemy zapomnieć o wspomaganiu się angielskim, jeżeli nie znamy, przynajmniej podstaw rosyjskiego będziemy skazani na recepcjonistkę w hotelu. Jeśli natomiast, przynajmniej jako tako porozumiewamy się po rosyjsku, otwiera się przed nami zupełnie inny świat.
Nad brzegiem Jeniseju, już po wyprawie
Rosjanie generalnie są bardzo otwarci na turystów, szczególnie widać to w miejscach, gdzie jest ich mało. Jeżeli tylko potrafimy się z nimi porozumieć zawsze możemy być pewni, że znajdziemy pomoc, i to taką, która często
znacznie wykracza poza to, o co prosiliśmy. Chociażby taki obrazek z naszej ostatniej wyprawy, kiedy to w Turuchańsku, na brzegu Jeniseju spotkaliśmy pewnego jegomościa, który, gdy dowiedział się, że jesteśmy wędkarzami z Polski, najpierw nas wyściskał i powiedział, że jego żona też pochodzi z Polski, a następnie zaoferował nam za darmo podwiezienie na lotnisko. Jak się okazało był to emerytowany komendant milicji w Turuchańsku, który bez przerwy powtarzał, jak bardzo się cieszy, że my Polacy przyjechaliśmy tak daleko, właśnie do nich. Wyściskaliśmy się z nim jeszcze raz na lotnisku, z obietnicą, że będziemy tutaj wracać.
Takie obrazki można mnożyć, chociażby w tym samym Turuchańsku, na jego malutkim lotnisku, gdy zaczęła się rutynowa odprawa, pani poprosiła nas, wiedząc, że jesteśmy obcokrajowcami do odprawy jako pierwszych. Było tam w tym czasie sporo innych ludzi – Rosjan, ale każdy z nich przyjął to ze zrozumieniem i ustąpił nam drogi, co prawdę mówiąc było dla nas nieco krępujące i nieco
Czekamy na odprawę - Turuchańsk
oponowałem, ale chyba wszyscy, poza nami uznali, że tego wymaga gościnność i tak trzeba, dlatego weszliśmy do odprawy jako pierwsi, bez najmniejszego szemrania, a właściwie z pełną aprobatą i uśmiechami, ze strony innych pasażerów. Rosjanie widząc, czy rozpoznając obcokrajowców, bardzo często sami nawiązują rozmowę, pytają skąd jesteśmy, jak nam się tutaj podoba, są ciekawi świata, może dlatego, że Rosja od zawsze była izolowana i trudno było z niej wyjechać, a i teraz wyjeżdżają w zasadzie nieliczni i to przeważnie z dużych miast. Nigdy jednak, nie spotkałem się z jakimkolwiek zarzutem z tego powodu, że jestem Polakiem, a wręcz przeciwnie, Polaków się tutaj lubi. Po tych wielu moich podróżach do Rosji, do tej pory, wzrusza mnie, gdy na przykład w sklepie lub po paru wymienionych zdaniach z kimś zupełnie obcym słyszę: ”Bądźcie szczęśliwi”, „Bądźcie zdrowi” lub „Wszystkiego dobrego Wam życzę”. To niby proste słowa, ale czuję się, że wypowiadane są one z serca i są szczere, że nie jest to zwykły zwrot grzecznościowy w stylu „Do widzenia”.
Szaszłyk po ormiańsku
„Rosyjska dusza”, zwyczaje i gościnność to odrębny temat. Tak sobie myślę, że gdybym miał skorzystać ze wszystkich zaproszeń, które dostałem, to musiałbym tam po prosu zostać na długo, a zaproszenie w Rosji, to poważna sprawa. Gdy na przykład zapraszasz kogoś do restauracji, to już nie ma zlituj, ty płacisz za wszystko i dyshonorem by było składanie się na rachunek. Zwyczajem i normą jest tak zwany „gościniec” – czyli upominek, dawany komuś, kogo zapraszasz, ale i ty jeżeli zostałeś zaproszony to wypada coś ze sobą przynieść, jako gościniec. Ugościć, to częste słowo, które tam pada i oznacza nie tylko zaproszenie do domu, ale właśnie owy gościniec.
"Nasza" Ormianka z Jurkiem i lawaszem z tandura
Pamiętam, jak w Krasnojarsku, po raz pierwszy weszliśmy do małej budki, na której było napisane, że można dostać tutaj potrawy z tandura – czyli glinianego pieca opalanego drzewem. Ponieważ akurat byliśmy po posiłku, chciałem tylko zajrzeć, aby być może mieć fajne miejsce do odwiedzenia później. W środku spotkaliśmy piękną Ormiankę, kobietę w średnim wieku, która jak się potem okazało była właścicielką tego punktu, był też na środku tandur, w którym piekła wielkie pszenne placki zwane lawasz. Po paru słowach, gdy dowiedziała się skąd jesteśmy, powiedziała wprost, że nas nie wypuści bez poczęstunku czyli gościńca, nakroiła świeżych warzyw, ormiańskiego sera, basturmy, czyli suszonego wołowego mięsa w przyprawach i wszystko to położyła na owym świeżo upieczonym lawaszu, zaparzyła też wspaniałej ormiańskiej herbaty, wobec takiego rozwoju wydarzeń nie sposób było odmówić. Wszystko było pyszne i świeże, a ser i basturma doskonała. Po posiłku, próbowałem oczywiście jakoś zapłacić, ale zdecydowanie odmówiła. Skończyło się tym, że umówiliśmy się, że przyjdziemy wszyscy do niej wieczorem na szaszłyka z tandura, jednak tym razem oczywiście zapłacimy, na szczęście się zgodziła. Od tej pory zawsze, gdy jestem w Krasnojarsku idziemy na najpyszniejszego, zrobionego z dużych kawałów, nie mylić z kawałkami, mięsa, w tandurze, podanego na lawaszu z warzywami i serem szaszłyka. Oczywiście zawsze jest jakiś dodatkowy gościniec jak chociażby pyszne i soczyste w środku czubureki. Przy okazji tych spotkań, poznałem niemal całą jej rodzinę, synów i kilka ciotek.
Biesiada w chacie myśliwskiej w środku tajgi.
Alkohol u Rosjan, a szczególnie wódka, stanowi, co wszyscy wiedzą, tradycję i jest niemalże utożsamiana z tym krajem. Jednak alkoholików na ulicach widzi się tutaj nie więcej niż u nas, a ludzie generalnie piją chyba nie więcej niż w naszym kraju. Pije się jednak tutaj inaczej, najważniejsza do wódki jest zakąska, Rosjanie z reguły nie popijają po kieliszku czyli „rumkie”, bardziej znany u nas „stakan” to coś większego, czyli szklanka i z niej raczej się nie pije wódki. Zakąskę może stanowić wszystko, to co akurat mamy pod
ręką, od blińczyka z kawiorem, po kawałek
Spotkanie w pobliżu Amuru - nie obyło się bez gościńca
chleba z sałem lub ogórka. Gościnność i wódka w Rosji są w zasadzie nierozłączne, chociaż Rosjanie potrafią szanować to, że ktoś po prostu nie pije. Pamiętam jedną z wypraw na daleki wschód Rosji, kiedy to łowiliśmy na niewielkiej rzece, właściwie zupełnie niedostępnej, jeżeli kogokolwiek na niej mogliśmy się spodziewać to dopiero w pobliżu jej ujścia do Amuru. Tam to właśnie spotkaliśmy lokalnych wędkarzy na starej „Kazance” – łodzi motorowej pamiętającej jeszcze Związek Radziecki. Pomachali do nas, poczym zawrócili i dobili w pobliżu nas do brzegu. Tradycyjne pytania, czy bierze, co tam słychać wyżej na rzece itp. Rozmowa przeciągała się, a że nie wypada nie ugościć nowych znajomych, wędkarze wyjęli po prostu butelkę wódki, na zakąskę był solony starlet i wędzona bieługa i tak koło łódki zaczęliśmy skromne przyjęcie. Wspomnienia: jaka to ryba kiedyś tu była, co się pozmieniało, przerywane co jakiś czas zachętą do następnej kolejki w stylu: „No polej Anton, bo chłopakom żebra schną” – ot taka typowa rosyjska sytuacja. Po czym zwyczajnie rozstaliśmy się wymieniając numery telefonów, chłopaki pojechali łowić dalej, a i my udaliśmy się w swoją stronę.
Tajmień - jedno z bogactw rosyjskich rzek
Rybałka w Rosji, to sport narodowy, jest wprawdzie chyba kilku Rosjan, którzy nie łowią ryb, ale… oczywiście przesadzam, ale rzeczywiście wędkarzy można spotkać tutaj na każdym kroku. Wynika to chyba z ich historii i tradycji. W Rosji w zasadzie wszystkie wielkie miasta, jak i małe osady zakładano na brzegach wielkich rosyjskich rzek, by później kolonizować ich dopływy i dalej i dalej, aż po niewielkie rzeczki z ich rozsianymi jak korale pasiołkami. To rzeka dawała główne pożywienie i utrzymanie, stanowiła też niejednokrotnie jedyną drogę komunikacyjną. Tak w wielu miejscach jest do dzisiaj, gdzie dotrzeć można tylko rzeką i w zasadzie niczym
Gornaja rieczka - krytaliczna woda i nikogo w około
więcej, bo helikopter też nie wyląduje w środku gęstej tajgi. Dlatego rybołówstwo, a później wędkarstwo stało się jednym z najbardziej ulubionych zajęć Rosjan.
Rzeka Amur - Dalnyj Wastok
Drugim czynnikiem, który moim zdaniem sprawił, że wędkarstwo w Rosji jest tak popularne, jest sama zasobność rzek w rybę i bogactwo gatunków. Rosjanie skupieni nad Jenisejem dzielą ryby według trzech kategorii: „krasna” – od słowa „krasiwa” czyli piękna, „bieła” czyli biała i „czorna” – czarna, w zasadzie ta ostania kategoria służy jako karma dla psów lub jest jedzona, gdy nie mamy niczego lepszego. Powiem tylko tyle, że do czarnej ryby zaliczają oni np. okonia, 
Wędzony lipień już dochodzi na ognisku
szczupaka, czy miętusa. Ryba „krasna” to jesiotr, tajmień, nelma, muksun, tugun, czy starlet – gatunki tutaj bardzo cenione.
Wiele mówi się o kłusownictwie w rosyjskich rzekach i jak to zwykle bywa prawda ta ma co najmniej dwa oblicza. Prawdą jest, że kłusownictwo w Rosji występuje i że władze z tym walczą ale raczej mało skutecznie. Na przykład za nielegalny połów jesiotra można nie tylko stracić łódź, sprzęt ale także iść do więzienia. Nie bardzo jednak odstrasza to kłusowników, jesiotra łowiło się tutaj od zawsze i od zawsze czarny kawior był w cenie. Jednak wraz z rozwojem współczesnych metod połowów, z sytuacją, ogólnie rzecz biorąc,
Rybne delikatesy w Krasnojarsku.
przełowienia zasobów na całym świecie mamy ten sam problem, Rosja nie należy do wyjątków. Na szczęście kłusownictwem w rzekach, w przeciwieństwie do kłusownictwa morskiego, zajmują się w zasadzie mieszkańcy nadbrzeżnych wsi, co ogranicza jego rozmiary.


Póki co jesiotra, starleta, czy nelmę dostaniemy w zasadzie w każdej wsi położonej nad rzeką, co oznacza, że ciągle rzeka jest żywicielką i daje sobie radę, mam nadzieję, że jeszcze długo z coraz większą presją człowieka. To że rzeka, taka jak Jenisej jest rybna, mogliśmy przekonać się na własne oczy, kiedy w jednej ze wsi położonej na dalekiej północy zaproponowano nam uczestniczenie w połowach niewodem. Cały połów trwał może kwadrans, niedużym niewodem, zaraz przy brzegu udało nam się złowić dwa pełne wiadra ryb, był i szczupak i okonie, jazie, płocie, sieja i całe wiadro tuguna, uznawanego tutaj za przysmak, w Moskwie nie do dostania, a w Krasnojarsku za kilogram trzeba zapłacić około 1300 RUB, co daje około 90 zł/kg. Podsumowując, to co tutaj jest uznawane za bezrybie u nas byłoby niezłą wodą, np. w Krasnojarsku z pod mostem wędkarze łowią lipienie, wprawdzie nie są to duże okazy ale są. 
Jenisej - dotarliśmy na miejsce - statkiem
Jeszcze jedno słowo na temat czystości rosyjskich rzek. Jest z tym różnie, w pobliżu wielkich rzek od zarania koncentrował się przemysł i wielkie miasta, tak jak i na całym świecie, czynnik ten miał kolosalny wpływ na zanieczyszczenie środowiska. W pewnym okresie na przykład na  Amurze, z powodu zanieczyszczenia wód, przez przemysł chiński i rosyjski, bo Amur jest w dużej części rzeką graniczną, nie tylko, że nikt nie pił wody z rzeki ale nawet zaprzestano połowów i konsumpcji tamtejszych ryb. Od kilku lat jednak sytuacja zmieniła się zdecydowanie na lepsze, woda już nie jest tak zanieczyszczona, a rybostan, jak oceniają sami wędkarze, nie
tylko że ocalał, ale i się rozrósł. W tej chwili na Amurze występuje chyba największa populacja olbrzymiej bieługi. Zupełnie inna jest sytuacja na rzekach będących dopływami tych wielkich, na których lub nigdy nie było, bądź też nie ma w tej chwili żadnego przemysłu. Wiele zależy oczywiście od samego dna i charakteru rzeki, jednak na rzekach o dnie kamienistym, czy żwirowym woda jest krystalicznie czysta i zdatna do picia w stanie surowym, a smak tej wody, po prostu źródlany.
Jeżeli interesuje Was temat, proszę o komentarze i pytania.


piątek, 6 stycznia 2012

Wyprawa zimowa 2014. Syberia: troć mandżurska, wielkie miętusy i inne...

Wyprawa wędkarska Rosja Syberia. Dopływy rzeki Podkamiennaja Tunguska– zima, wędkarstwo podlodowe. Wyprawa pilotażowa z polskim przewodnikiem, w zeszłym roku byliśmy tam sami, nie jest tak zimno jak sie wydaje. Byliśmy tam w połowie kwietnia i było w dzień około -5 C


Jest to wyprawa pilotażowa zorganizowana dzięki rosyjskiemu klubowi wędkarskiemu, który w tamtym rejonie poławia od lat. W tym celu wybudowano tam doskonałą bazę wędkarską nad samą rzeką. W ubiegłym roku mieliśmy okazję sami łowić na tamtych wodach, z naszymi rosyjskimi przyjaciółmi i byliśmy oczarowani zarówno samymi wynikami jak i doskonałą organizacją wyprawy . Dlatego też bez namysłu postanowiliśmy w tym roku zorganizować wyprawę pilotażową właśnie na tamte łowisko. Syberia jest jednym z niewielu tak naprawdę nieodkrytych wędkarsko rejonów, jej rozmiary powodują, że w większość miejsc możemy dotrzeć jedynie śmigłowcem, lub tak jak będzie to na naszej wyprawie zimowej wojskowym poduszkowcem. Nasza baza wędkarska jest przytulną wędkarską chatą, ze wszystkimi możliwymi w tym miejscu wygodami, a otwartość naszych Rosyjskich przyjaciół sprawia, że na tym totalnym odludziu czujemy się jak w domu.
Rzeka Podkamiennaja Tunguska - cel naszej wyprawy, roztaczająca swe wody w rejonie krasnojarskim stanowi prawy dopływ Jeniseju, o długości 1865 km i dorzeczu o powierzchni 240.000 Km2 swoja nazwę zawdzięcza słynnemu meteorytowi, który spadł rzekomo w tym rejonie na początku ubiegłego wieku. Ujście rzeki Podkamiennaja Tunguska jest znane z ogromnego miętusa, lipienia i lenoka (troć mandżurska). Od wieków tutejsze plemiona łowiły te ryby właśnie w dopływach rzeki Podkamiennaja Tunguska oraz ogromnego Jeniseju. Miejsce to stanowi naturalną kumulację największych sztuk miętusa, który tutaj osiąga olbrzymie rozmiary. W okresie zimowym natomiast nie poławia się tutaj króla tych rzek: tajmena ze względu na niemożliwe w tym okresie wypuszczenie go z powrotem do wody. Zima tutaj tak jak w całej syberyjskiej tajdze jest sroga, jednak pod koniec lutego temperatury nie schodzą poniżej -25oC i stopniowo rosną w miarę zbliżającej się wiosny. Rzeka Wielka Liebieżnaja stanowi dopływ Podkamiennej Tunguskiej, jest to typowa syberyjska rzeka o górskim charakterze, wartkim nurcie, płynąca przez zupełnie dziewiczy rejon Syberii. Miejsce to jest tak oddalone, że nawet nieliczna miejscowa ludność do niego nie dociera, można do niego dostać się praktycznie jedynie za pomocą poduszkowca płynąc, a właściwie lecąc wzdłuż rzeki. To właśnie w tym magicznym miejscu powstała prosta, ale doskonała baza wędkarska wyposażona we wszystkie niezbędne udogodnienia, a nawet w tradycyjną, opalaną drewnem rosyjską banię. To właśnie stąd będziecie Państwo wyruszali na codzienne wyprawy i do niej wracali na odpoczynek. Baza ta znajduje się nad samym brzegiem rzeki w środku syberyjskiej tajgi, dlatego łączność telefoniczna jest możliwa jedynie za pomocą telefonu satelitarnego. Każdy członek wyprawy jest ubezpieczony przez naszą firmę, a także przez naszego rosyjskiego partnera. Znakomici przewodnicy wędkarscy, pasjonaci wędkarstwa, wędkujący na tych wodach od lat zapewniają sukces wędkarski oraz pomoc i znakomity instruktarz, jeżeli chodzi o tutejsze metody połowu. To wspaniałe miejsce, do którego zapraszamy wszystkich, którzy chcą przeżyć niesamowitą wędkarską przygodę w samym sercu syberyjskiej tajgi zarówno zimą jak i latem.



Sezon wędkarski:
Od końca lutego do początku maja (organizowana wyprawa-początek kwietnia 2012)
Gatunki ryb:
Lenok (troć mandżurska) (do 4 kg), lipień, pstrąg, sieja, okoń, miętus, szczupak
Sprzęt wędkarski:
Wędka podlodowa, mormyszka, błystki podlodowe, żywa przynęta
Wszelkie pytania odnośnie sprzętu kierować do nas bezpośrednio.
Program wyprawy:
Dzień 1 - Przylot do Krasnojarska, przywitanie na lotnisku z przedstawicielem klubu wędkarskiego, transfer do hotelu w Krasnojarsku, w zależności od pory przylotu możliwe zwiedzanie miasta, nocleg w hotelu
Dzień2 - Transfer z hotelu w Krasnojarsku na lotnisko - przylot do Podkamennaya Tunguska z Krasnojarska, transfer poduszkowcem do bazy-miejsca rozpoczęcia wyprawy, kolacja, odpoczynek
Dni 3-7 - połów ryb, transport poduszkowcem w najlepsze rejony
Dzień 8 - powrót do bazy Podkamiennaja Tunguska, odpoczynek, sauna (bania)
Dzień 9 - Koniec imprezy wylot do Krasnojarska
Każdy wędkarz powinien zabrać ze sobą:
W okresie zimowym – sprzęt wędkarski, ciepłą odzież, ciepłe buty, rękawice, czapka, krem zabezpieczający do rąk i twarzy, obowiązują takie same limity bagażu na osobę tj. do 20kg!
Sprzęt wędkarski (rodzaj i ilość do uzgodnienia w naszym biurze), ciepły kombinezon wędkarski  obuwie trekingowe, wodery, Pościel do spania (śpiwór, koc itp.), ręcznik, środki czystości itp., środek przeciwko komarom, czapka z siatką przeciwko komarom, zapas baterii do kamer, wszystko zapakowane w nieprzemakalna torbę. Ważne: waga bagażu każdego z wędkarzy nie może przekraczać 20 kg!!!
Podczas całej wyprawy wędkarze są pod opieką rosyjskiego przewodnika wędkarskiego-szefa wyprawy, przewodnika z Polski oraz kucharza.
Transport odbywa się poduszkowcem wzdłuż koryta rzeki do najlepszych miejsc, połów spod lodu różnymi metodami.
Zakwaterowanie:
Krasnojarsk – hotel
Podkamiennaja Tunguska – baza wędkarska
Baza rybacka B. Lebyazhieya: drewniana chata dla dziesięciu osób, z miejscem na bagaże, jadalnią i tradycyjną rosyjską sauną (bania) - w miejscu połowów
Posiłki: pełne wyżywienie, przekąski oraz gorąca herbata w termosach dostępne cały czas podczas wyprawy. Na życzenie dostępna sauna w bazie wędkarskiej.
Dodatkowe usługi:
Możliwość wypożyczenia sprzętu wędkarskiego do uzgodnienia przed wyprawą.
Wycieczka do Sulomay, zapoznanie się z życiem codziennym i kulturą ludu Keta.
Koszt wyprawy: 1950 Euro/os (min 6 max 8 osób)
Cena obejmuje realizację programu wyprawy wraz z polskim przewodnikiem, lotami czarterowymi Krasnojarsk-Podkamiennaja Tunguska (samoloty prod francuskiej). Nie obejmuje cen międzynarodowych biletów lotniczych do i z Krasnojarska (około 2500 zł w obie strony), wiz, opłat lotniskowych, bagażowych itp.
Wszelkie zmiany w powyższym planie wyprawy są do uzgodnienia, a ich ewentualny dodatkowy koszt podlega negocjacjom.
Chronimy przyrodę:
Złowione ryby, poza przypadkami ich zranienia podczas połowu, są uwalniane do wody. Ryby złowione na posiłek, zabieramy w ilości potrzebnej na dany dzień. Wszelkie śmieci zabieramy ze sobą, gdzie są gromadzone w specjalnych pojemnikach. Rozpalanie ognisk, polowanie, preparowanie trofeów itp. bez zgody i udziału organizatorów jest zabronione.
Obejrzyj galerię zdjęć